Strona:Klemens Junosza - Za mgłą.djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 23 —

— Jakże to?
— Utrzymujemy stosunki ze wszystkimi sąsiadami, ale bliższe, serdeczniejsze, zaledwie z dwoma domami. Ogromna różnolitość żywiołów jest teraz w naszych stronach. Patrzajże — mówiła, wskazując ręką, — stąd widać cały ogród. Na lewo owocowy, na prawo warzywny; szparagarnia, inspekty, a nawprost, między drzewami, pasieka. Za parkanem dwie sadzawki.
— Stryj mówił, że wasz majątek nieduży.
— Bo rzeczywiście tak jest.
— A taki ogromny ogród.
— Nieproporcyonalny istotnie, ale trzeba ci wiedzieć, że niegdyś proporcya była, tylko z biegiem czasu folwarki odpadały, odprzedawano je, i zostało tylko kilkanaście włók wszystkiego. Swoją drogą i to, co jest, dla nas dwóch aż nadto wystarczy.
— Może i kapitały składacie? — zapytał z uśmiechem.
— Nie wiem, co nazywasz kapitałami, ale składamy, Nie boisz się pszczół?
— Nie.
— To chodźmy do pasieki.
Poszli.
Jan z pod oka przypatrywał się swej towarzyszce. Nie była ona piękna w klasycznem pojęciu, ale sympatyczna, miła, ujmująca i taka jakaś swojska. W oczach jej ma-