Strona:Klemens Junosza - Za mgłą.djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 16 —

Chodź-no tu bliżej, chłopcze! twoja ciotka niedowidzi.
Wzięła go za rękę, ucałowała kilkakrotnie i przyprowadziła do okna.
— Do ojca podobny — rzekła. — Nieprawdaż, Piotrze?
— W istocie, jest podobieństwo i duże.
— Jakbym na tamtego patrzyła. Biedny Roman, tak wcześnie zeszedł z tego świata! Mam nadzieję, Jasiu, że zabawisz przez jakiś czas w naszych stronach?
— Kilka tygodni zapewne. Trochę u stryja, a trochę, jeżeli ciocia pozwoli, tu.
— Jeżeli pozwolę!? Mój chłopcze, raz na zawsze proszę cię, nie bądź ze mną etykietalny. Nie cierpię tej chińszczyzny; co myślę, to mówię; jak myślę, tak działam. Radabym zabrać cię na cały czas pobytu w naszych stronach.
— Protestuję — rzekł pan Piotr.
— Masz słuszność, bracie; jako rodzona twoja siostra, mam prawo do równego podziału i od tego nie odstąpię. Ale może ty, Jasiu, znudzisz się u nas? Przyzwyczajonemu do ruchu wielkiego miasta wieś wyda się nudną.
— Od dawna do niej tęskniłem i jestem bardzo szczęśliwy, że znalazłem się nareszcie tu, wśród swoich, w okolicy, którą z dziecinnych lat trochę pamiętam.
— Chyba bardzo mało.