Strona:Klemens Junosza - Z pola i z bruku.djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 49 —

czaj, że lubią o wspólnych troskach mówić i nawzajem się pocieszać.
Wskutek tego pocieszania, pieczeń z kartoflami, która na razie wydała się panu Adamowi wyśmienitą, po krótkiej chwili rozmowy ogólnej straciła smak; dla tejże samej przyczyny piwo nagle jakby skwaśniało, a herbata nabrała zapachu jakiejś aptecznej mikstury.
Są takie sposoby prowadzenia rozmowy i takie metody wzajemnych pocieszań, i takie rady, z których wynika, że żadnej rady nie ma, a tak zwany punkt wyjścia wcale nie istnieje.
Wartkie kółka gawędy obracały się prawie współcześnie około trzech głównych osi, a mianowicie: cen zboża, nadprodukcyi i parcelacyi.
Wszyscy zgadzali się na jedno: że to, co dziś jest, jest właściwie początkiem, po którym oczywiście nastąpi ciąg dalszy, aby znowu dać miejsce jeszcze dalszemu i jeszcze paskudniejszemu; że zakończenia i epilogu niepodobna przewidzieć, ale że, sądząc z tego, co się dzieje, można się domyślać, że będzie on tragiczny, smutny i ponury, jak noc grudniowa.
Każdy z biorących udział w rozmowie, oprócz pana Adama, który specylnie po rozrywkę i pocieszenie przyjechał, miał zapas najświeższych i najpewniejszych wiadomości, nadeszłych niewiadomo jaką drogą, ale z najwiarogodniejszych źródeł: że zboża nikt kupować nie będzie, gdyż w całym świecie jest