Strona:Klemens Junosza - Z pamiętników roznosiciela.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 25 —

przecież nie sposób, żebyśmy tu siedzieli, jak żydy na kupie... a po drugie, i u mnie też niema za dużo, żebym dwie gęby żywił, djabli wiedzą na co i z jakiej racji?!...
Matka spojrzała zdziwiona i przestraszona.
— Jakto? — rzekła — więc ja tu darmo siedzę? więc za to, że tu jestem sługą, że gotuję, piorę, sprzątam, pilnuję domu i warsztatu, to już niewarta jestem tej łyżki strawy, którą tu dostaję?...
— Eh! co tam, moja pani, dużo gadać... ja nie jestem pan, sługi mi nie potrzeba, a wreszcie, jakby mi było potrzeba, tobym trzymał nie panią z paniczem, tylko sługę prawdziwą, coby znała mores i posłuch i nie wtrącała się do moich interesów! Co mi tam wszyscy djabli po takich paniach!!
— Szwagrze!... Przecież sam, po śmierci nieboszczki siostry, prosiłeś, żebym tu została...
— Co mi tam pani ze swoją nieboszczką siostrunią wyjeżdżasz!... obieście jednakowe. Cóż to ja z niej miałem? suchotnica, zawsze chora! ani z niej po-