Przejdź do zawartości

Strona:Klemens Junosza - Z mazurskiej ziemi.djvu/189

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

która miała zostać wybranką jego serca i dozgonną towarzyszką życia — ale cóż to znaczy?
Czy gdyby ją był widział, dajmy na to, posag jej powiększyłby się choćby o grosz jeden? czy piękna Bajla potrafiłaby przez to lepiej gotować kartofle? lub taniej kupić chudą kurę na rynku?
Ani troszeczkę — pocóż więc próżna strata czasu i koszt niepotrzebny?
Orszak weselny już oczekiwał pana młodego, z orkiestrą złożoną z skrzypiec, flecika i tamburyna... Co to wesele kosztowało pieniędzy!
Wprowadzono państwa młodych pod starym spłowiałym baldachimem, ślub im dano, uraczono się na weselu i Judka rozpoczął nowe życie.
Piękna Bajla zdjąwszy z głowy zasłonę ukazała się oczom swego małżonka... Twarz jej była czerwona i piegowata nieco, postać cała przysadzista i krępa.
Właściwie nie było się czem zachwycać — ale należy przypuszczać, że gdyby nawet Bajla posiadała wdzięki biblijnej Judyth, lub szekspirowskiej Jessyki — dla naszego bohatera byłaby to okoliczność bardzo podrzędna i mało wzruszająca.
Dzieciak ten, dziś już mąż przecie — jeżeli kiedy marzył o czem, to najmniej o kobietach; był jeszcze tak młody, a pięknego w krótkiem swojem życiu widział tak mało, o uczuciach wogóle słyszał tak niewiele, że na bohatera romansu nie miał i mieć nie mógł kwalifikacyi najmniejszych.