Strona:Klemens Junosza - Z antropologii wiejskiej (nowa serya).djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Wiedział Jaś że dziadzio mądry — ale i Magdę uważał za bardzo rozumną kobietę.
Wydawała mu się nawet dużo mądrzejsza od męża swego Mikołaja, bo takie potrafiła roboty, do których rozumu potrzeba nie mało. Potrafiła chleb upiec, kluski ugotować, obleczenie uszyć, a skoro takie rzeczy umiała, to dla czegoby o gwiazdach nie mogła powiedzieć?
Pyta więc Jaś o te uciekające z nieba, dla czego nie chcą świecić wysoko? czy im tam źle, że spadają? Magda nie taka jak dziadzio — bo dziadzio czasem przemilczy, a ona na każde zapytanie odpowie.
Opowiada też chłopcu, żeby wiedział, że gdy taka gwiazdka z nieba spada i smużką jasną mignie — to na ziemi ktoś umarł i dusza z niego uleciała.
Jasiek już wiedział że każdy człowiek ma duszę, bo i dziadzio mu o tem mu mówił i ksiądz w kościele tak samo nauczał — ale nie wiedział tego, że każda dusza ma gwiazdę swoją....
A przecież Magda tak mówiła.
Czepiał się dzieciak dziadka, zasypywał pytaniami, ciekawy był dowiedzieć się, która jest gwiazdka jego własnej duszy. Zapewne bardzo mała być musi; bo tak sobie wyobrażał że kto duży, to i duszę ma wielką, a czem dusza większa to i gwiazda jej złocista bardziej i świecąca jaśniej.
Takie rozmyślania różne dzieciak ten w głowie swojej miewał — i nie tyle tego świata co go miał przed oczami był ciekawy — ile owego innego, nieznanego, w którym duchy i strachy mieszkają...
Nieraz wieczorem Magda bajki różne lubiła opowiadać, a Jasia wtenczasby nawet kijem nie odpędził — słuchał chciwie i każde najmniejsze słówko zapamiętał, a potem ciągle Piotra o duchy, o strachy, o upiory, o dusze pokutujące pytał,