Strona:Klemens Junosza - Z Warszawy.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

rolę w kombinacyach testamentowych gra serce, a ciotka ma bardzo dobre serce, co także jest jednym z ciężarów jej życia.
Nieraz myśli sobie: mój Boże, cóżbym ja dała za to, żeby wiedzieć, komu mój kapitalik zapiszę?... ale nie wiem... nic nie wiem i to mnie do najwyższego stopnia irytuje.
Rzecz prosta, że o zapisie wszystkiego na cele dobroczynne niema mowy, bo rodzina czułaby się pokrzywdzoną.
Cząsteczka jakaś, dajmy na to dwunasta, przeznaczona zostanie na stypendyum, aleć to dopiero cząsteczka i trzebaby się naradzić z prawnikiem, jak i na jakie mianowicie stypendyum ją zapisać — a pozostaje do rozporządzenia jeszcze jedenaście dwunastych części. Co z niemi zrobić? Uszczęśliwić jednego z krewnych całością, to znaczy zasmucić innych, podzielić zaś majątek równo między wszystkich, to znaczy...
To nic nie znaczy, bo krewnych jest dużo, dostałoby im się po odrobince i także mieliby pretensye do testatorki.
Ciężkie, bardzo ciężkie zadanie.
Trzeba wiedzieć, jak się rzeczy mają z tymi krewnymi.
Nie mówi się o wszystkich, bo jest ich dużo, jak na jedną zamożną ciotkę stanowczo za wiele, ale o