Strona:Klemens Junosza - Z Warszawy.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Pani Helena takich ceremonij nie robiła z mężem. Miała swoje własne z gospodarstwa kobiecego dochody, kazała zaprządz konie i oznajmiła tylko mężowi, że na kilka dni, lub na tydzień do Warszawy wyjeżdża. Pan Michał pytaniami żony nie nudził.
— Ha — rzekł, jedziesz to jedziesz, powiedz tylko, kiedy mam przysłać konie na stacyę.
— Zawiadomię cię listownie, mój mężu.
Na tem się skończyło.

II.

W Warszawie, na Starem Mieście, w kamienicy wąziutkiej, a wysokiej niepomiernie, na czwartem piętrze, mieszkał od lat trzydziestu blizko pan Dominik. Najregularniej opłacał komorne, prowadził stale jednakowy tryb życia, o tej samej godzinie z domu codzień wychodził, o tej samej przychodził, z nikim prawie nie żył, stosunków z ludźmi unikał, a w opinii sąsiadów uchodził za wielkiego bogacza. W sklepikach, wśród stróżów, wśród przekupek nad straganami siedzących, kursowało przysłowie «bogaty jak pan Dominik», albo wprost jak «stary Dominik», bo istotnie stary to już człowiek był, a przynajmniej na starego wyglądał.
Wysoki, przygarbiony, chudy, w okryciu staroświeckiego kroju latem, w płaszczu futrzanym w po-