Strona:Klemens Junosza - Złote czasy.djvu/2

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
ZŁOTE CZASY
FANTAZJA
przez Klemensa Junoszę.


Było to w roku 1897.
Śliczne czasy. Warszawa posiadała 842 cza sopisma a wiersz literackiej pracy kosztował cztery ruble i kopiejek pięćdziesiąt w złocie.
Byłem syt sławy i pieniędzy, co prawda posiadałem nawet nierównie więcej pieniędzy niż sławy. Za cztery tygodnie miałem obchodzić dwudziestopięcioletni jubileusz moich literackich zawodów; byłem redaktorem in partibus infidelium, i w jednej dwudziestej siódmej części współwłaścicielem dziennika poświęconego hodowli drobiu....
Siedziałem na fotelu pokrytym pysznym utrechtem, a mój stół hebanowy ze zbiorem najosobliwszych osobliwości świata, opierał swe toczone nogi na jedwabnym dywanie, pokrywającym mozaikową posadzkę mej pracowni.
W przedpokoju, na schodach i przed kamienicą tłoczyły się całe setki wydawców, a lokaj mój w przeciągu kilku lat kupił sobie kamienicę za różne datki pobierane za to, że ułatwiał wejście do mojego apartamentu.
Nie było w tem nic a nic dziwnego — co działo się u mnie, to samo kubek w kubek miało miejsce u moich kolegów — piszących; — prawdziwe zaś znakomitości literackie powyjeżdżały zagranicę i rozmawiały z wydawcami tylko za pośredni-