Strona:Klemens Junosza - Wybór pism Tom VII.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Jak medal.
— Jak medal, ale złoty, złoty Onuferku, dziewięćdziesiątej szóstej próby! Mówiłem ci tedy, że ma ona dwie strony...
— Domyślam się, dexteram et alteram.
— Co ty się możesz domyślać? Tyle lat przeżyłeś sam jeden, jak kołek w płocie, nie zaznawszy rozkoszy ani uciech rodzinnych. Wyrzekłeś się wszystkiego i dziś udajesz znawcę, i dokuczasz swoim przyjaciołom. Ho, ho, mój braciszku, tobie się zdaje, że mnie tak łatwo osiodłać... Powiadacie, że sędzia człowiek cichy, spokojny, Bogu ducha winien... co zresztą jest i prawda, ależ to wszystko nie dowodzi, żebym nie miał być energicznym w potrzebie...
— Oho! — rzekł pan Onufry, ruszając wąsami — anibym się tego domyślał.
— Bo mnie nie znasz, Onuferku, ja widzisz jestem z natury spokojny, ale niechno co, to potrafię dęba stanąć i jak wezmę na kieł, to żeby się świat zawalił, muszę na swojem postawić! Weronisia wie o tem dobrze i dlatego u mnie w domu, to powiadam ci taki słuch, że nie wyobrazisz sobie...
— Wierzę ci, wierzę, chociaż suponuję, czyli przypuszczam, iż sens moralny tego słuchu jest taki, że co żona każe, to sędzia robisz... A co, nie przeczysz? qui tacet consentire videtur. Co znaczy...
— Nic nie znaczy! — krzyknął sędzia, uderzając w stół kieliszkiem — u mnie w domu tylko ja znaczę! Zaraz w pierwszym roku pożycia postawiłem na swo-