Strona:Klemens Junosza - Wybór pism Tom VII.djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

się słowa mędrca, który powiada: nemo in sua patria propheta. Co znaczy...
— Ależ ja wiem, co znaczy, panie Onufry — rzekł, śmiejąc się ksiądz Andrzej.
— Otóż właśnie, że nie wiesz jegomość, a jeżeli wiesz to niedokładnie. Nemo propheta znaczy: że trudno być w Psiej-Wólce Bismarkiem.
— Ach! to coś nowego.
— Owszem, stare to jak świat, i dlatego nic się nie dziwię, że przepowiednie mojej rodziny nie chciały się ziścić, złożyło się na to dwa tysiące przyczyn, a przedewszystkiem...
— Przedewszystkiem chodź do stancyi, nudziarzu, tembardziej, żeś głodny, jak powiadasz.
— Masz ksiądz dobrodziej słuszność, a kto o tej porze niegłodny, niech rzuci kamieniem; właśnie gotów to jestem zaraz uczynić.
— A to dlaczego?
— Żebyś mi ksiądz, w myśl chrześciańskiej zasady, chlebem odrzucił.
— Owszem, z całego serca; chodźmyż więc.
Weszli do pokoju, ksiądz kazał podać przekąskę.
— Masz tu, dobrodzieju — rzekł — starkę, którą, o ile wiem, lubisz.
— Najpiękniejszy to okaz z całej starożytności, antiquitas liquida! Istotnie starka przepyszna!
— Powiedzże mi, kochany panie Onufry, co cię tu do mnie dziś przypędziło? bo juści bez przyczyny na takie gorąco, i przy twojej tuszy...