Strona:Klemens Junosza - Wyścig dystansowy.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
Lejbuś.

No, co? co? Wielkie kupcy, dzikie ryzykanty, co teraz macie?

Uszer.

Czekaj.

Lejbuś.

Pokażcie, co macie? no, co macie? Jaką spekulacyę? Jakie zyski?

Plajterman.

On może jeszcze wygrać — jeszcze do przejechania jest wielki kawał drogi.

Lejbuś.

Trzeba było od razu łapać konia.

Uszer.

Lejbuś, ty siedź cicho, ty nie bądź waryat!

Lejbuś.

A co będzie?

Plajterman.

Zgodziłeś się, trzymaj się zgody; nie rób dziesięciu układów w jednym interesie i siedź cicho. (Rozmawiają cicho dalej).

Anna (patrząc przez lunetę).

Widzę teraz dwóch panów — jadą tuż obok siebie... jeden koń jest biały, drugi gniady.

Atanazy.

Wielki Szlem!

Sabina.

Barwy! barwy!... jakie barwy?!

Anna.

Z daleka trudno rozróżnić.