Strona:Klemens Junosza - Wyścig dystansowy.djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
SCENA IX.
Ciż — Ewa — Sabina.
(Ewa i Sabina wchodzą z głębi).
Sabina.

Dzień dobry panu.

Atanazy.

Dzień dobry, od czasu do czasu... dzień dobry kochanym paniom. Przyjechałem oto, i nie przywitawszy się nawet z paniami, pośpieszyłem wprost do stajni.

Sabina.

O, tak... taka ważna chwila w życiu naszego Pucia... Nie dziw, że cała uwaga koncentruje się na stajni... Ach! Boże! tu się ważą jego losy.

Ewa (do Jacka).

Pan Karol jeszcze nie wrócił?

Jacek.

Nie, wielmożna pani — ale tylko go patrzeć. Ja wybiegnę na wzgórek, obaczę, może już wraca. (Wychodzi).

Sabina.

Wie pan, panie Atanazy, we mnie otucha wstępuje.

Atanazy.

A to, od czasu do czasu, dobrze... bez otuchy głupio jest na świecie.

Ewa.

Święta prawda.