panem świat otwarty. Dotychczas marnowałeś czas i nie robiłeś nic. Ja za pana wyjść nie mogę; trzeba, żebyś się czemś odznaczył, żebyś zrobił coś dla ludzi, żeby o panu mówiono: „Oto jest człowiek dzielny.“ Wówczas oddam panu moją rękę bez wahania.“
Szkaradna emancypantka! Jakichże odznaczeń ona żąda?
Nie wiem; ale że jest śliczna, to śliczna... prawda, stryjku?
Prawda... Żółta jak oliwa, ma obrączkę i, na moje oko, liczy sobie najmniej 40 lat.
Andzia! Nie ma nawet dwudziestu — sama ją na rękach nosiłam. Skąd znowuż czterdzieści!
Ja, pani dobrodziejko, mówię o starce... od czasu do czasu...
Śliczna panna... a wymowna — o, wymowna! Gdy wspomniałem o mojej czwórce, która dla ochłodzenia defilowała po dziedzińcu, panna zaczęła dopytywać o konie fornalskie i bydło...