Strona:Klemens Junosza - Wyścig dystansowy.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
Atanazy.

Zaraz... powoli... po porządku, i do tego przyjdziemy. Ja bo lubię, od czasu do czasu, systematycznie.

Ewa.

Proszę do stołu... Tymczasem, zanim będzie obiad... czem chata bogata... Kieliszek starki, panie Atanazy.

Atanazy (siada przy stole, nalewa kieliszek, wychyla i zabiera się do jedzenia. Ewa i Sabina siadają obok).

Oho! oho! proszę... co za starka... to jest delicya... od czasu do czasu...

Ewa.

Bardzo nas cieszy, że panu smakuje.

Atanazy.

Niema się czego cieszyć, bo ja od czasu do czasu wyznaję zasadę: że „gdy piwo na kadzi, wypić nie zawadzi;“ jestem też zdania, że „co na placu, to nieprzyjaciel;“ a od małego dziecka trzymałem się mądrej maksymy, że „co masz wypić jutro, wypij dziś, aby ci przed jutrem nie wypił kto inny.“ (Nalewa kieliszek i wychyla).

Sabina (n. s.).

Dziad impertynent i nałogowy!

Atanazy.

Co pani dobrodziejka powiada?

Sabina.

Mówię, że się pan zna.