Strona:Klemens Junosza - Wnuczek i inne nowelle i obrazki.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 91 —

— Bo nie chcesz... a jednak tak jest. Od najmłodszych lat byłem marzycielem i marzyłem, marzyłem... tylko... o tobie... O gdybyś wiedziała, gdybyś ty wiedziała.
— O czem?
— Jak ja ciebie bardzo, jak bardzo kocham. Ja nie znam co sen, nie znam co wypoczynek. Obraz twój zawsze przed memi oczami, stale, wiecznie... Czy podzielasz moje uczucia? Czy odpowiesz na nie wzajemnością? Filu, jedyna moja, najdroższa.
Coraz silniej tulił jej rękę do siebie, coraz ciszej, a zarazem coraz namiętniej przemawiał, a ona drżąca, to czerwieniejąc, to blednąc naprzemian, słuchała tej mowy z niepokojem i z rozkoszą zarazem, słuchała jakby melodyi jakiej cudownej, zapominała co się z nią dzieje, nie widziała ani licznych przechodniów, tłoczących się na chodniku, ani przejeżdżających powozów, ani oświetlonych wystaw sklepowych, cała jej istność skupiła się w jednem rozkosznem, błogiem nie dającem się opowiedzieć, uczuciu.
A on, pochylony ku niej, ustami prawie jej małego dotykając uszka szeptał najczulsze wyrazy przywiązania i miłości, kreślił w najponętniejszych barwach obraz przyszłego życia we dwoje.
— Bo ty nie masz wyobrażenia — mówił, — ile ja już nad tem myślałem. Już mam nakreślony plan mieszkania, rysunek i kolor mebli, rozkład naszych zajęć, normę wydatków; ile na potrzeby codziennego życia, co na przyjemności,