Strona:Klemens Junosza - Wnuczek i inne nowelle i obrazki.djvu/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 59 —

nawet urwał, ale żeś sierota, strzedz cię muszę jak oka w głowie”.
Lekcye muzyki odbywały się codzień, uczyłem się nut, wybębniałem gamy i małe wprawki, ale na nieszczęście, jakiś duch niepoczciwy podszeptywał mi ciągle dzikie myśli. Wyobrażałem sobie na przykład, że nuty wogóle nie mają sensu i że byłoby daleko właściwszem, aby zamiast nich kłaść na pulpicie książkę i grać... bajki. Tak mi się zdawało. Kropki i linie nut nie miały w oczach moich żadnego znaczenia, gdy tymczasem książka mówiła wyrazami jak człowiek; rozumiałem ją. Pewnego dnia ośmieliłem się wypowiedzieć wujence moje zdanie i zapytać wprost, czyby nie można, zamiast nut używać — bajek. Spojrzała na mnie zdziwiona, szepnęła parę słów do służącej i w pół godziny później przyszedł lekarz staruszek, wysoki, suchy, zawiędły, którego bałem się jak ognia, nie wiem dlaczego. Dowiedziałem się, że mam trochę gorączki, kazano mi położyć się do łóżka i wypić dwie szklanki kwiatu lipowego z miodem. Lekarstwo poskutkowało i nie nudziłem już ciotki pytaniami, w obawie, aby mi znowuż nie zaordynowano jakich ziółek lub mikstury. Z pokorą i poddaniem się woli wujenki siadywałem po parę godzin przy klawiaturze, grając gamy, powtarzając każdą sto, dwieście razy, do trzystu nawet, stosownie do polecenia. Przykrzyło mi się to strasznie, a kwestya stosunku książki z fortepianem nie przestawała mnie męczyć. Byłem