Strona:Klemens Junosza - Wnuczek i inne nowelle i obrazki.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 27 —

W takich warunkach trudno jest pisać, ale od czegóż silna wola? Trzeba przełamać trudności, trzeba zwyciężyć... Józia je też zwycięża, drobne literki stają w równych szeregach, biała karta papieru zapełnia się niemi, jeszcze tylko podpis, jeszcze mały przypisek, jeden, drugi, trzeci, adres na kopercie — i już!
Ach, nareszcie!
Zadanie spełnione. Teraz już można pobiedz do ogrodu, dowiedzieć się o losie pąków różanych, pomódz matce w zatrudnieniach domowych, zagrać, zaśpiewać, książkę przeczytać, zadumać się, zamyśleć przez chwilę, i coraz pobiegnąć do okna, zobaczyć czy kto nie jedzie...
Tymczasem list poszedł, powędrował.
Jasiek odwiózł go do miasteczka na pocztę, pocztylion do stacyi kolejowej, kolej do Warszawy i na drugi dzień szanowny wujaszek już go ma, już go czyta, uśmiecha się, a coraz rzuca okiem na fotografię swej siostrzenicy... Fotografia znajduje się na biurku, na honorowem miejscu, otoczona ramą pluszową.
List brzmi mniej więcej tak:
„Kochany, najdroższy wujaszku, przyjeżdżaj... Lato jest w całej pełni, na łąkach koszą siano, trawę, zapach przecudowny... łany zboża falują kołysane przez wiatr, w lesie od poziomek aż czerwono, — a nasz ogród! Nie, kochany wujaszku, ja opisać tego nie potrafię, trzeba przyjechać i zobaczyć własnemi oczyma.