Strona:Klemens Junosza - Wnuczek i inne nowelle i obrazki.djvu/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 21 —

— Toć mówię, panie, że nic.
— Jakże się miewa wasz wnuczek?
— Maciuś?
— Tak.
— Chowa się, panie, zdrowo; podrósł chłopak, już mu się właśnie na ósmy rok obróciło.
— I zawsze was się trzyma, jak dawniej? zawsze taki miły?
Dziad westchnął i oczy rękawem otarł.
— Panie, nie może się trzymać młode starego. Stare zostanie na miejscu, a młode na siłach się wzmoże i poleci. Poszedł on już, mój Maciuś, bydło paść a ja w chałupie zostałem; ckniło mi się strasznie, więc rzekłem do baby — ty zostań, a ja pójdę do kościoła. Dziś będzie Msza do Przemienienia, może mi się przemieni moja mankulia. Baba mruczała coś o robocie, ale niech tam, nie słuchałem, idę a akuratnie dzwonią, na czas zdążę. Już to mi teraz bardziej przy kościele siedzieć pasuje niż przy domu. Czytałem dziś o dziesięciu pannach; i mnie czas oliwy nalać do lampy, abym na zawołanie po ciemku nie wyszedł. Niech będzie pochwalony.
Odszedł stary Jaworek, a ja zrozumiałem jego smutek. Wnuczek odbiegł od niego, oddalił się; dziś powołuje chłopca robota, zimą do szkoły pójdzie, przestał być towarzyszem dziadka; słusznie powiedział starowina, że stał się podobny wróblowi samotnemu na dachu, dni jego zeszły jako cień, a on sam usechł jako siano.