Strona:Klemens Junosza - Wnuczek i inne nowelle i obrazki.djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 144 —

Eufrozyny. Po herbacie udałem się do nowego mieszkania mojego.
Zaprowadził mnie tam Kominkiewicz i przy jego pomocy uporządkowałem jako tako moje dwa pokoiki.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Nieraz sobie myślałem, jak to jest źle, że człowiek bywa przez jakiś czas młodym, jak to źle, że zanim dojdzie do pięćdziesiątki, musi mieć wpierw dwadzieścia cztery, pięć, sześć, siedem lat i przechodzić różne smutki, zmartwienia, spędzać bezsenne noce, doznawać dziennych niepokojów... i na co? Niechby wreszcie ludzie szczęśliwi, bogaci niezależni przechodzili te czasu koleje — ale dla biednego dependenta, skazanego przez całe życie na pisanie aktów — młodość jest zupełnie niepotrzebna. O ileby lepiej było, mnie naprzykład, gdybym był od razu przyszedł na świat siwy, łysy, z długoletnią praktyką kancelaryjną — od razu miałbym względnie dobre utrzymanie, spokojny kawałek chleba i kroczyłbym powoli, bez przeszkód nadzwyczajnych po tej drodze bitej, która od kolebki prowadzi na cmentarz. Tymczasem nie. Musiałem być młodym, musiałem przechodzić różne burze... I na co? Na co?
A właśnie kiedy objąłem ową posadę na partykularzu, miałem dwadzieścia pięć lat życia, jak obszył. Ukończyłem ćwierć wieku mego istnienia trzynastego czerwca, w dzień świętego Antoniego Padewskiego, mojego patrona... W ogrodach