Strona:Klemens Junosza - Wnuczek i inne nowelle i obrazki.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 97 —

sumienie, na honor, na oryginalne faktury i rachunki, na znaną w całej Warszawie uczciwość, a ciotka słuchała tego wszystkiego poważna, jak posąg śpiżowy, jak posąg niewzruszona, od czasu do czasu rzucając tylko urywane wyrazy.
— Jak chcecie. Nie mogę. Nigdy w życiu. Nie głupiam.
Nareszcie kupiła, co chciała, jak chciała i po czemu chciała.
Jest fakt, że jeden z najwytrawniejszych bławatników za Żelazną bramą, człowiek wypraktykowany i odznaczający się wytrwałością nadzwyczajną i wymową nieporównaną, pewnego razu, po wyjściu pani Weroniki ze sklepu, chwilowo zamilkł. Oddychał ciężko, ocierał pot z czoła i dopiero po dziesięciu minutach odpoczynku i po wypiciu szklanki wody, rzekł do żony:
— Niech moje wrogi mają takich kundmanów!
Chociaż energiczna ciotka Weronika wzięła na swe barki cały ciężar nabycia materyałów na wyprawę, jednak i pani Joanna miała kłopotów nie mało. Od rana do nocy była czynna, pilnując szycia, znaczenia, myśląc nad tem, żeby uczta weselna była wspaniała i imponująca.
Jedna tylko córka, jedno wesele, niechże więc będzie co się zowie.
Tego samego zdania był pan Ludwik; cały czas od zajęć biurowych wolny poświęcał na przygotowania do tego ważnego aktu, chodził do