Strona:Klemens Junosza - Willa pana regenta.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.



I.

W
W blizkości miasta, gubernialnego, zaledwie o kilka wiorst od rogatek, przy drodze szosowej, w zieleni ogrodu ukryta, była willa — tak przynajmniej nazywał ją właściciel.
Może i miał racyę. Dlaczegoż nie można było nazwać willą domu murowanego, piętrowego, z wysmukłą wieżyczką, na której szczycie blaszany kogutek kierunek wiatru wskazywał? dlaczego nie nazywać willą budynku, mającego w oknach żaluzye drewniane, zielone, przed frontem od dziedzińca i z tyłu od ogrodu werendy, obrosłe dzikiem winem, budynku, utrzymanego w czystości wzorowej, z dziedzińcem obszernym, ogrodem wypieszczonym, otoczonego dokoła masą zieleni i kwiatów?
Na pierwszy rzut oka, ze względu na porządek, jaki na każdym kroku panował, na prześlicznie utrzymane trawniki, na kobierce kwiatowe — znać było, że mieszka w willi człowiek, który kłopotów materyalnych nie zna, z groszem zbyt