Strona:Klemens Junosza - Willa pana regenta.djvu/191

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

działem na to, że zazwyczaj wszelkie pogromczynie, koniec końców, przez lwy bywają pożarte. Liczymy na ciebie, przyjeżdżaj jak najprędzej i pomóż, abyśmy położyli koniec tym tryumfom.
„A Salezego nie słuchaj, bo przekonasz się, że racyi nie miał — tylko ja.
„Ściskam się serdecznie, kochany Gorgoniuszu.
„Twój stary kolega i przyjaciel

Kalasanty.“

— No i cóż panna na to? — zapytał regent.
— Jestem niezmiernie ciekawa poznać tę panią Romanową, która o polityce rozprawia lepiej, niż pan Roman, a w wincie nad wszystkimi panami wzięła górę...
— Czy nad wszystkimi, to jeszcze nie wiadomo. Zobaczymy...
— Ojczulek ma nadzieję zwycięstwa?
— Spodziewam się...
— A jednak nie będzie to łatwo, skoro tamtych panów pobiła. Górą kobiety! No, chodźmy, ojczulku, bo na nas czekają. Ach, żeby ten nieznośny deszcz przestał padać!... Ostatnie chwile pobytu nam psuje...
— Uważam, że pannie wieś szczególnie się podoba; radabyś tu siedzieć Bóg wie jak długo, ale...
— O bynajmniej, ojczulku, nie mam zamiaru prosić o przedłużenie naszego pobytu w Lasku, chociaż jest tak przyjemny. Trzeba wracać...
— Trzeba wracać — powtórzył regent z ironicznym uśmiechem, — tak, trzeba wracać, tysiące in-