Strona:Klemens Junosza - Willa pana regenta.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Regent poczerwieniał, jak burak, zerwał się z krzesła i zawołał:
— Kalasanty! słuchaj, czy ja po to przyszedłem, żebyś sobie ze mnie żarciki stroił? Być może, że ciebie to bawi, ale mnie boli... bądź więc zdrów i przyrzekam, że noga moja więcej tego progu nie przestąpi. Nie postępuje się tak z kolegą i przyjacielem... Żegnam pana, sługa uniżony...
— Regencie! — krzyknął Kalasanty, — a toż mi takiej krzywdy nie wyrządzaj! Ja do ciebie, jak do brata, a ty powiadasz, że żarcikami cię zbywam... Jak mi Bóg miły, to krzywda. Czego, skąd, dla jakiego powodu mam żartować?... a że wierzę w pewien system, no, to każdy ma przecież jakiś system, każdy myślący człowiek... Siadaj-że, proszę cię, niech wytłómaczę... Widzisz, w młodych organizmach jest nadmiar rozmaitych humorów. Otóż gimnastyka rozpędza je po muskułach, po całym organizmie — uważasz?.. Natomiast brak gimnastyki pozwala im rozwijać się swobodnie i gromadzić się w głowie... stąd najrozmaitsze głupstwa, ot... widzisz, zachcianki, teoryjki, pragnienie nadzwyczajności, wyłamania się z form znanych, uznanych i wypraktykowanych; stąd wynika, że jajko dziś chce być mędrszem od kury, stąd... stąd... Gorgoniuszu kochany, cały dzień mógłbym mówić co jest stąd... ale przedewszystkiem idzie o to, żebyś nie uprzedzał