Strona:Klemens Junosza - Wilki i inne szkice i obrazki.djvu/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
PRZECIĘTNE DOBRA.
89
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Zegar uderza północ... w królestwie Klapiszewskiéj koguty pieją.
Do drzwi któś puka...
„Przeciętny” ocknął się z smutnych dumań, pośpiesza otworzyć.
Wchodzi pani „przeciętna” blada, ze śladami zmęczenia w oczach.
— Nie śpisz jeszcze? — pyta.
— Jak widzisz, liczę i liczę...
— I nie wypada ci jak zwykle?
— Niestety!...
— Sprzedałeś jęczmień?
— Tak, kochanie... musiałem, ale wiesz jak to u nas idzie... wszystko kropla w morze! Otchłań, otchłań bezdenna... przepaść... powiadam ci.
— Cóż zrobisz?
— Alboż ja wiem? Jarmark niedługo... może kasztanki sprzedam...
— I rata niedługo...
— Prawda, prawda i rata... i to pilne i to pilniejsze... trzeba będzie kilkadziesiąt par sprzedać...
— Na zielono?
— Sama widzisz, że mus...
Nastała chwila milczenia.
Zegar cykał miarowo „daj! daj! daj!” za piecem świerszcz piszczał, „daj, daj, daj,” a wiatr, który się zerwał chwilowo, zahuczał smutnie w kominie, jakby ten sam wykrzyknik płaczliwym głosem powtarzał!..
„Przeciętny” machinalnie znowuż zaczął liczyć zabrudzone pieniądze; ona zaś oparła się o biurko i patrzyła na papier, na którym długi szereg cyfr był nakreślony...
Ten papier zamykał jéj usta.
Przyszła do męża z zamiarem... Wiedząc, że sprzedał zboże, chciała skorzystać z téj sposobności i poprosić go o fundusz, na jakieś dawno już projektowane su-