Strona:Klemens Junosza - Wilki i inne szkice i obrazki.djvu/277

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
ZAJĄC
267
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

— No, nie pomstuj jeno; co się stało to stało, to się nie wróci — a tera chodźno do kumory, pokażę ci przybytek...
Chłop wszedł i ze zdumieniem zobaczył swoje buty nowe i czapkę, — i z niemniejszém zdumieniem dowiedział się, że Mateuszowe konie od wczorajszéj nocy są w domu.
— Pamiętajże se tera — mówiła, śmiejąc się, baba — żebyś sam chodził buty kupować, to przynajmniéj złodzieje nie będą boso chodzili.
— Ej, Magduś! Magduś! — jagodo... — dobra ty kobieta, ale... zawdy to je kiepsko, jak człowiekowi zając bez drogę przeleci!...