Strona:Klemens Junosza - Wilki i inne szkice i obrazki.djvu/251

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
„GDY KONWALIE ZAKWITNĄ”
241
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

nie wytrzymuje mego ciężaru i stacza się z przerażającą szybkością... Z krzykiem rozpaczy budzę się zmęczona, bezsilna, patrzę z przerażeniem szeroko otwartemi oczami i nie mogę zdać sobie sprawy gdzie jestem? A jednak, a jednak, ja jestem w moim, tym samym milutkim pokoiku, leżę na wygodnych poduszkach, blada lampka oświetla mój kącik, a ze ściany madonna Murilla spogląda na mnie bosko łagodném wejrzeniem, jak gdyby chciała powiedziéć: nie lękaj się, dziewczyno...
Dlaczego ja miewam sny takie? dlaczego nieokreślona tęsknota, dziwne jakieś przeczucie ogarnia mnie tak często? dlaczego nawet wśród zabawy, wśród blasku świateł balowych i przy dźwiękach doborowéj orkiestry, nieraz zadumam się, posmutnieję i pytam sama siebie: co jest na dnie owéj czarnéj, niezgłębionéj przepaści? Czy jak człowiek w nią wpadnie, to już spada, spada przez całe wieki, bez końca i nie zatrzyma się nigdy i zniknie w niezgłębionym oceanie nicości? Dziwne pytanie, dziwne myśli! Mama gniewa się o nie, poczciwy mój spowiednik tłomaczy mi zasady wiary i pociesza słowem religijnéj pociechy... Ojciec prosi, żebym się bawiła, żebym szukała rozrywek; każdy, każdy z mego otoczenia tak jest dla mnie dobry, uprzedzający, łagodny, że nie wiem sama czy mnie uważają za stałą tego domu mieszkankę, czy za drogiego gościa, na którego przyjęcie całą serdeczność wylać trzeba. Mama mnie często całuje i mówi: bądź spokojna i wesoła, dziecino... a ja ściskam jéj dłonie poczciwe, pocałunkami je okrywam, poprawę przyrzekam i znowuż smutna jestem jak przedtém.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Powiada mi mama, że są na świecie ludzie biedni, ubodzy, nędzarze, którzy chleba dla dzieci zgłodniałych nie mają, którzy mieszkają w wilgotnych piwnicach, na garści słomy przegniłéj... Jest to okropna prawda! Raz