Strona:Klemens Junosza - Wilki i inne szkice i obrazki.djvu/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
NOWY DZIEDZIC.
149
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

— Aj! aj! żeby ja tyle zdrowia miał, wiele ja już interesów we spółkę zrobiałem!
— Tak, to ci wierzę, ale mniejsza o to — chciałem skorzystać z twojéj bytności, i spytać wiele krów pomieścić może obora w Stasinie?
— Oj! oj! tam wlezie choć pięćdziesiąt.
— To dobrze, bo właśnie kupiłem czterdzieści krów holenderskich, bardzo mlecznych, i za kilka dni! jak się spodziewam, będą już na miejscu.
— Ny — a jak z pachtem będzie? — ja tyle lat już tam siedzę, ja sobie myślę, co jaśnie pan nie będzie mnie teraz opuścić z dzieciami — ja za tych krów dobrze zapłacę
— No — to trudno — bo ja mam inne zamiary.
— Jakich to zamiarów?
— Chciałbym sam prowadzić gospodarstwo.
— Aj! proszę pana, przez urazy, to jaśnie pan tera dziedzicem jest, tak jak każdy szlachcic, a gdzie kto widział, żeby szlachcic przez pachciarza buł. Kto to słuchał?
— Ja nie szlachcic — wiesz przecie.
— Ny, to jeszcze lepiéj — ryba to sobie trzyma w kompanii z rybem, a ptak z ptakiem; czy jaśnie pan widział coby szczupak miał spółke z gęsiem, albo z kogutem? Jak swój swojemu nie będzie dopomódz, to w co sobie świat obróci?
— Bądź co bądź, mój Berku, nie martw się — tymczasem załatwisz mi kilka interesów — co będzie nadal zobaczymy — nie skrzywdzę cię.
— Trzymam godne słowo jasnego pana, a to już tak znaczy jakbym miał pełne garściów szczęścia.
— No, dobrze, mój Berku, ale zanim ci dam niektóre zlecenia, to chciałbym jeszcze wypytać o tamtą okolicę — zapewne znasz ją, bo powiadają, że wy pachciarze macie dyabelny spryt.