Strona:Klemens Junosza - Wilki i inne szkice i obrazki.djvu/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
112
KLEMENS JUNOSZA
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

szy starożytnik i lingwista, gdyż tak starannie i pracowicie każdy wyraz psalmu był przekręcony.
Z taką to szanowną, zacną i uczoną matroną miał do czynienia mój kolega.
Weszła ona do jego mieszkania, a raczéj wtłoczyła się przez drzwi, z pewnym trudem, zaćmiewając światło dzienne przerażającą żółtością wielkiéj chustki, która przykrywała jéj głowę i spadała na potężne ramiona i barki.

— Dzień dobry panu — rzekła — kładąc na krzesełku duże zawiniątko.
— Dzień dobry, cóż panią Maciejową sprowadza?
— Ot zwyczajnie interes, bo już nie chwalący się, że ja jestem taka porządna, że nie mogę ścierpiéć, jak mam co rozdartego... Niech co chce kosztuje, ale niech będzie jak się należy...
Kolega mój zastanowił się nad ciekawą dla niego zagadką, jaki mają związek rozdarte rzeczy pani Maciejowéj z tą niespodzianą wizytą; baba zaś trajkotała daléj:
— Jużem się dawno zbiérała raz z tą biedą skutek zrobić, ale jak to panu wiadomo, całe gospodarstwo na mojéj głowie! Męża, z przeproszeniem osoby pańskiéj i honoru, mam, ale takim mężem, to Panie odpuść, komin lepiéj zatkać... Dość, że ja wszystko, obsiać ja! dobytku dojrzéć ja! do sądu ja! wszystko na mnie, jak na burą sukę. Dziewek za pozwoleniem jest dużo — ale co to panie na terajszy czas dziewka? Dwadzieścia rubli daj — źre, z przeproszeniem osoby i honoru pańskiego, co wlezie — a do roboty ani kijem nie napędzisz. I jeszcze panie, na terajszy czas, co jak na kogo jeno palec zakrzywić, zara kara!! Ot, jakoś przed świętym Janem, mówię do jednéj: zrób tak i tak, ona swoje; mówię: zrób pókim dobra, ona swoje — i tylko Panie odpuść grzechy, ot tak, jak dusznego zbawienia pragnę, nicem jéj nie zrobiła, jeno co prawda trzasnę-