Strona:Klemens Junosza - Wilki i inne szkice i obrazki.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
TAJEMNICZY CZŁOWIEK.
97
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

nowych mieszkańców, ustawiono je, zamknięto drzwi i przybysze zaczęli mieszkać w opuszczonym domku.
Mało gdzie wyjeżdżali, mało kto u nich bywał, trzymali się na uboczu.
W dzień prawie znać nie było, że w tym domu ktoś mieszka, tylko kiedy zmrok zapadł, blade światło lampy jaśniało w oknach do bardzo późnej nocy, często do dnia białego.
Oświetlało ono stare świérki, które w blasku tym, osobliwie na tle czarnéj pochmurnéj nocy, podobne były do olbrzymów z jakiéj ludowéj legendy.
Ktoby jednak chciał spojrzéć przez okno, widziałby sylwetki mężczyzny i kobiety siedzących przy stole. Czasem jedna z sylwetek podnosiła się i przechadzała po stancyi, w celu rozprostowania zgarbionego krzyża, to znów jeden cień ze światłem w ręku przechodził do drugiego pokoju, lub na górę i powracał, niosąc w ręku papier jaki lub książkę.
Z brzaskiem dnia światło gasło; a w domku, w którym „przeszkadzało” było jak zwykle cicho, tylko dym wychodzący z komina świadczył, że tam ludzie ogień palą, więc téż prawdopodobnie gotują i jedzą, jak wszyscy śmiertelni na świecie.
Wartownicy nocni uzbrojeni w odwagę i w pałki, ale w pałki dużo od odwagi większe, ciż sami dzielni wartownicy, którzy zamiast usnąć, tak walecznie wołają: „kto jedzie?” nie śmieli się podsuwać blizko domu, w którym płonęło światło, obawiając się zarówno nieboszczyka hrabiego, jak i żyjących tego domu mieszkańców.
Nawet zapóźnieni jarmarkowicze z innych wiosek, przejeżdżając przez Topolin, zwracali uwagę na to nocne światełko, które dawało pole do najrozmaitszych domysłów.
I przed kościołkiem parafialnym w niedzielę, za-