Strona:Klemens Junosza - Wdowa z placem.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 93 —

na własne siły i nie wiedząc, że ma dzielnego sprzymierzeńca w osobie pani Kowalskiej, która uwzięła się na to, aby do sprzedaży placu nie dopuścić, aż dotąd przynajmniej, dopóki siostrzenica nie zrobi wyboru i nie wyjdzie zamąż.
— Kochana cioteczko — zapytała młoda wdowa po powrocie z miasta — czy tu podczas mojej nieobecności kto nie przychodził do mnie?
— Byli, byli, o mało dzwonka nie urwali...
— Któż?
— Najpierw gromada żydów...
— A wiem... To kupcy, którzy chcą nabyć plac Co też im ciocia powiedziała?
— Wyrzuciłam ich za drzwi, oświadczywszy przedtem, że sprzedawać nie myślisz.
— Zkąd ciocia może wiedzieć o tem, co ja myślę — odrzekła młoda kobieta z wymówką.
— Tak mi się zdaje... Zanadto dobrze cię znam, abym mogła przypuszczać, że chcesz zrobić takie głupstwo i że pozwolisz się oszukać...
— Kiedyż wszyscy mnie namawiają i mówią, że teraz właśnie jest najwłaściwsza chwila, że później ceny znacznie spadną.
— To powiedzieli ci fałsz. Ja mam też swoje informacye, a mam je od ludzi poważnych i nie interesowanych, od takich,