Strona:Klemens Junosza - Wdowa z placem.djvu/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 88 —

skutku, żeby nie ta gwałtowna pani. Ona wyświadczyła panu dużą przysługę.
— W istocie, dopomaga mi jak może — odrzekł z uśmiechem pan Leon.
— Widzi pan, jak to nigdy nie można wiedzieć, zkąd człowiekowi przyjdzie pomoc. Czasem mała osoba, niby nic nieznacząca, a zrobi więcej..
— Niż genialny Zelman...
— No tak, ona zrobiła więcej niż on, bo popsuła jego robotę, ale, proszę pana ja tu nie na zabawkę przyszedłem.
— Więc?
— Chcę wiedzieć, co mam robić dalej, i co będę za moją pracę miał?
— Co pan będziesz miał, to wiesz, bośmy się poprzednio umówili.
— Za pilnowanie interesu — tak... I nie zaprzeczy pan, że pilnowałem go doskonale, jak oka w głowie — a teraz? Co ja mam robić teraz, niech pan powie.
— Teraz masz pan pomagać owej gwałtownej pani i psuć interes Zelmanowi; słowem, nie dopuścić do sprzedaży.
Pan Grynszpan podrapał się po głowie.
— Psuć Zelmanowi — rzekł — nie łatwa to robota, bo on mądry jest i nie da sobie psoty zrobić, ale skoro pan życzy sobie tego, skoro pan obiecuje za to wynagrodzić, to dlaczego nie... Będę psuł... Wierz mi pan