Strona:Klemens Junosza - Syzyf.pdf/257

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

czytał. Ja temu przeczę, — to nie powieść.
To tylko jedna kartka, wydarta z powszedniej, szarej księgi życia.
Szara i smutna, jak życie. Patrzymy na tę księgę codzień, boć i sami zapisujemy jej stronnice, jak kto może: ten dziesięć wierszy, ów sto. Patrzymy, bo jest ona przed nami nieustannie otwarta. Kto tylko okiem ją widzi, ten przechodzi obojętnie, jak obok powszedniego przedmiotu, kamienia lub drzewa przy drodze, kto sercem w nią wejrzy, więcej spostrzeże... i westchnie, i łzy mu się w oczach zakręcą...
Nie sam tylko Syzyf dźwiga ciężkie głazy życia; ma on liczne rodzeństwo. Znajdziecie je i w pałacach, i w chatach, i w kurtach, i w siermięgach, i na roli przy pługu, i przy warsztacie wśród miasta, i z maską na twarzy i z piórem w dłoni, i w świecie sztuki, i w świecie wiedzy, i w świecie ręcznej pracy, — wszędzie jest pełno Syzyfów.


KONIEC.