Strona:Klemens Junosza - Syzyf.pdf/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ręką, białe firanki w oknach, trocha kwiatów, — a jednak są ludzie, którzy powiadają, że ten dom jest najwygodniejszy.
Gdyby tę chałupę rozebrać i sprzedać na drzewo i cegłę, to może jaki chłop dałby za nią sto rubli z wielkim targiem, a może i nie, — a jednak są ludzie, którzy utrzymują, że ten dom jest najdroższy, że każda w nim belka, każdy gwóźdź, każdy grat nie ma ceny...
Dla czego? Cóż w nim jest?
Może ruchomości? Może ten kantorek gdański z czarnego drzewa z mnóstwem szufladek i skrytek, może zegar szafkowy, który cały kąt sobą wypełnia, może wielka ława dębowa i stół ogromny, może te portrety namalowane niezdarnie, płasko, z wadami rysunku i kolorytu? może nareszcie poczerniały wizerunek Matki Bożej, co od dwustu lat podobno wisi na ścianie?
Alboż ja wiem!
Szafy odwieczne, graty stare, fotel skórą obity, ciężki, z ogromnie wysokiem oparciem, dywan turecki, trochę sreber, papierów zbutwiałych.
Nie oddaliby tego za żadne skarby, tak im to drogie było.