Strona:Klemens Junosza - Syzyf.pdf/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Wina mocnego proszę — zawołał do. któr, — prędzej!
W tej chwili przyniesiono wino, doktór wlał umierającemu w usta kilka kropel, Maneles po chwili znowu oczy otworzył.
— Mówiłem dzieciom moim i wnukom moim — szeptał, — żeby byli uczciwi, ja im to mówiłem. Mówię panu i wszystkim waszym, bądźcie wyrozumiali... nie rzucajcie kamieniem. Ach, krzywda rodzi krzywdę, złe jest matką złego, bądźcie dobrzy...
Znów przerwał, zapadł w senność. Wyschła pierś jego podnosiła się i opadała powoli, oddech był coraz cięższy.
Doktór napisał parę słów na karteczce i kazał natychmiast posłać do apteki, pragnął energicznym środkiem podtrzymać jeszcze przez chwilę słabo tlejącą iskierkę życia...
W stancyi zapanowała cisza, przerywana tylko tłumionemi westchnieniami kobiet.
Nim przynieśli lekarstwo, starzec raz jeszcze oczy otworzył, westchnął głęboko i — skonał.
Siwa głowa bezwładnie opadła na poduszki.