Strona:Klemens Junosza - Syzyf.pdf/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zaprzęga natychmiast! ty, Anielciu, zostaniesz.
— Jadę z ojcem — rzekła.
— Nie, to nie u państwa się pali — rzekł doktór. — Znam całą okolicę wybornie i oryentować się umiem. Trzymam zakład o co kto chce, że nie u państwa ten ogień.
— Ja poślę kogo na wieżyczkę — rzekła wdówka, — ztamtąd dalej widać.
Pan Karol udał się z chłopcem kredensowym po schodach na ową wieżyczkę dziwaczną i powrócił znacznie uspokojony.
— Doktór miał słuszność — rzekł, — istotnie ten ogień nie u mnie.
— Więc gdzież?
— Albo bardzo blizko Stawisk, albo w samych Stawiskach. Widocznie pali się folwark, bo ogień rozkłada się szeroko.
Doktór, usłyszawszy to, doznał jakby elektrycznego wstrząśnienia.
— A może nie w Stawiskach? — rzekł.
— Jestem prawie pewien — odpowiedział pan Karol. — Trudno, żebym się mylił, mieszkając od lat tylu w tych stronach i znając okolicę, jak swoją własną kieszeń.