Strona:Klemens Junosza - Syzyf.pdf/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Zapewne, w zasadzie tak, gdyby chodziło mi o zbogacenie się, o zyski materyalne, ale znasz mnie pan, że interesowany nie jestem. Chleba mam dosyć, daje mi go rola, czem innem zajmuję się tylko z zamiłowania, nie dla zysku, nie dla czczej chwały, o którą nie dbam, ale dla dobra bliźnich, dla ludzkości.
— Bardzo to pięknie z pańskiej strony.
— I ja tak sądzę; nie można żyć tylko dla siebie, jak ślimak zasklepiony w skorupie, trzeba czynić coś i dla drugich; tą właśnie powodowany myślą...
Wejście pań przerwało tyradę, która obiecywała być długą. Pan Karol brwi zmarszczył, zły, że mu przerwano; doktór zaś uszczęśliwiony z tej dywersyi, witał się z panią Martą i panną Anielą tak, jak gdyby ich Bóg wie jak dawno nie widział. Pani Malwina starała się zająć gości rozmową, i, może chcąc ratować doktora od naukowej dysputy, zwracała się głównie do pana Karola. Odpowiadał krótko, z roztargnieniem i ciągle oglądał się na doktora. Mówiono o Warszawie, teatrze, nowych książkach, a doktór podtrzymywał tę rozmowę wszelkiemi siłami, dokładając starań, żeby się nie przerwała. Pan Karol kręcił się na krześle,