Strona:Klemens Junosza - Syzyf.pdf/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

? nie patrzycie, czy wam kto zamku od stajni nie maca?
— Jużci wstaję i patrzę, bo koniowinę mam jedną, zginąłbym bez niej, a jemu co? choćby mu ścięli ludzie kilka sosen, on panem będzie, jak i był.
— Dla tego gospodarz on niezgorszy.
— Pewnie, że niezgorszy, mój kumie, u niego zawsze wszystko na czas: i rola doprawiona, i zasiane, i zawleczone, i zżęte, marudzenia nie lubi.
— Łońskiego roku niemało stert nastawiał po polach, a gdzieindziej tak nie było.
— Wyspekulował! chytry szlachcic je.
— Ale niezgorszy. Pamiętacie jak się Florkowi budowle popaliły jesienią, to mu troje bydła na zimowlę wziął, całkiem darmo, nawet odrobku nie chciał.
— Jużci, co prawda, to prawda.
— A i Maćkowi nieraz co uświadczył.
— No, świadczył, wiadoma rzecz... ale za szkodę szkaradnie zawzięty, marnego patyka nie daruje. Ciekawość, gdzie on tak pogonił tera?
— Ha, jak zawsze, granicami przeleci, na łąkę zajrzy, pod las podjedzie; posłucha,