Strona:Klemens Junosza - Synowie pana Marcina.djvu/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Juścić... Niech wielmożny pan zapisze: żyta kop trzydzieści i snopków piętnaście, jutro się odmłynkuje i do spichrza do wagi...
Buchalteryę swoją Roch prowadził przy pomocy kija i kozika, wyrzynał rozmaite znaczki, kreski, krzyże — i tak sobie radził na niepiśmienność swoją; przytem posiadał pamięć doskonałą.
Główną zaletą Rocha była wielka uczciwość; pan Eugeniusz bez obawy posyłał przez niego nawet większe sumy pieniężne; raty Towarzystwa Kredytowego, podatki, i nie było zdarzenia, żeby kiedy jeden grosz zginął.
Słynął też Roch ze swoich przepowiedni meteorologicznych, które się prawie zawsze sprawdzały. Gdy zapowiadał długą słotę, z pewnością przez kilka tygodni później deszcz chlapał; gdy pogodę obwieścił, było sucho i jasno... Zawsze wymiarkował: czy zima będzie ciężka, czy lekka, wiosna wczesna lub późna.
— Co więcej, Rochu? — pytał pan Eugeniusz.
— A nic... ludzi do roboty dość jest, przychodzą, ale odprawiam, bo nie mamy dla nich zatrudnienia...
— Poczekaj, niechno fabryczka nasza stanie, będzie kilku potrzeba...
— Ha... pewnie... a kiedyż ona stanie?