piero po najdłuższem życiu, w testamencie, w testamencie, pani dobrodziejko, inaczej nic...
— Więc jesteś pan zdania, że trzeba im zapisać...
— Ja nic nie doradzam, nie chcę mieć zdania... Zapisze pani komu zechce, ale za życia nic, trzeba przedewszystkiem pamiętać o sobie... Panna Wiktorya i bez pani zapisu dość jest bogata, trzeba tylko, aby ten majątek znalazł odpowiednie zabezpieczenie... Mojem zdaniem, wychodząc za mąż, robi ona głupstwo...
— Co?
— Głupstwo, powtarzam, wierutne, ale skoro inaczej być nie może, niechże to głupstwo będzie przynajmniej z intercyzą...
— Zapewne...
— I to jeszcze dodam, z intercyzą porządną, jak należy zrobioną, żeby była fundamentalna, niewzruszona, jak opoka... Jeżeli już koniecznie panna Wiktorya ma zrobić taki, mojem zdaniem, ryzykowny krok, to niechże chociaż pod względem majątkowym zabezpieczy się dobrze. Ja w tem chętnie dopomogę i jeżeli pani będzie sobie tego życzyła, zamówię u regenta w Warszawie akcik... zobaczy pani jaki akcik... To będzie moja ostatnia przysługa dla panny Wiktoryi... Swoją drogą, dziś odjeżdżam stanowczo...
Strona:Klemens Junosza - Synowie pana Marcina.djvu/259
Wygląd
Ta strona została skorygowana.