Strona:Klemens Junosza - Synowie pana Marcina.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ale dusza jego zamiast być, jak należało przy pieśni i w pieśni, zamiast bujać daleko, nad wodami Jordanu, w świecie drogich pamiątek, wciąż uparcie, chociaż je Mosiek, niby muchę uprzykrzoną odpędzał, do pieniędzy wracała. Judka wrzucił w nią małe ziarnko, które szybko kiełkować zaczęło i rosnąć.
Dlaczego, myślał Mosiek, mam mieć tylko sklepik i marne przy nim utrzymanie? Dlaczego nie miałbym zostać wielkim finansistą bogaczem?... Początek tylko jest trudny, a dalej wszystko idzie już szybko z rozpędem.
Rozmyślanie przerwała żona Mośka bardzo uprzejmem zapytaniem:
— Mojsie, może byś ty jeszcze trochę wódki się napił?
Spojrzał na nią zdziwiony.
— Ja? — zapytał.
— Tak jest, ty.
— Nie.
— Dlaczego?
— Dla dwóch przyczyn: raz, że nie mam chęci, a powtóre nie mam wódki.
— Jest we flaszce.
— Prawda, ale sama kupujesz, więc wiadomo ci, że są tylko dwa kieliszki, jeden na jutro na południe, drugi na wieczór, gdybym to dziś wypił,