Strona:Klemens Junosza - Suma na Kocimbrodzie.djvu/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

cięta. Ale i w tem znowuż jest rozrywka: Ponieważ w każdej złej przygodzie baba musi znaleźć winowajcę, w tej znajduje wrzeciono i przeklina, żeby je kolka sparła. Oczywiście życzenie takie spełnić się nie może, ale babie na sercu lżej — doznaje rozkoszy zemsty, kręci biedne wrzeciono tak, że aż warczy jej w palcach — i znowuż ma rozrywkę, bo się nitka zrywa, znowuż jej życzy kolki i bawi się w ten sposób.
Małemu dziecku w koszałce, zawieszonej na sznurkach, także pół biedy: śpi ono spokojnie, nie zważając na szarugę, śpi lepiej, niż w lecie podczas pogody, gdyż muchy nie przeszkadzają i słońce blaskiem nie drażni... więc maleństwo zasypia spokojnie i uśmiecha się przez sen.
Chłopu, babie, dzieciakowi jeszcze, jak się rzekło, pół biedy — ale co ma robić podczas takiej niepogody panna z lepszej sfery?
Jest wprawdzie w domu kuchnia, śpiżarnia, są kurniki, jest obora, ale tam prawie niepodzielnie panuje matka, dbająca przedewszystkiem o to, aby drobne paluszki córki nie zgrubiały od ordynaryjnej roboty, aby były białe, wypieszczone, delikatne.