Strona:Klemens Junosza - Suma na Kocimbrodzie.djvu/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Dlaczegóż wiec nie dowiedzieć się, jak postąpił ten dependent?!
— To prawda... jak on postąpił?
— Tak; ale on nikomu o tem nie wspomniał i z pewnością opowiadać nie będzie — rzekł siwowłosy Mendel Silberglanz. — Ja go znam: to człowiek skryty, on z nikim nie żyje, on z nikim nie gada, tylko patrzy w ziemię i myśli.
— Ale głowa dobra.
— Dobra, niema gadania. I właśnie dlatego jest ciekawa rzecz, jak on sobie poradził.
Stojący na uboczu Szmul Stawidło zaczął się przepychać do środka z miną tajemniczą, z widoczną chęcią zakomunikowania zgromadzonym jakiejś nadzwyczajnej wiadomości.
Icek Kamlot poznał go od pierwszego rzutu oka.
— Cha, cha! — zawołał — czekajcie, uciszcie się! Wchodzi między nas człowiek, który już raz pokazał nam, co to jest mądrość pachciarska. Jeżeli nie myli mię pamięć, to jest Szmul, reb Szmul.
— Pamięć was nie myli; jestem Szmul, jestem pachciarz z Łopiankowa... i jeżeli mię