Strona:Klemens Junosza - Suma na Kocimbrodzie.djvu/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ażeby poznać, że to człowiek, który zrobił doskonały interes i teraz pyszny jest.
— Zdaje mi się — wtrącił Mendel, — że on wyjeżdżał do Warszawy.
— Prawda; ja jechałem w tym samym wagonie, co on — odezwał się jakiś faktor.
— A nie wiecie, co on tam robił?
— Nie wiem. W Warszawie, na stacyi, on wszedł do tramwaju, ja udałem się do miasta pieszo. Później nie zdarzyło mi się go spotkać. Wiadoma rzecz: taki człowiek ma interesa na Krakowskiem, na Nowym-Świecie, może na Marszałkowskiej... moja czynność była trochę na Franciszkańskiej, trochę na Gęsiej. Jakim sposobem mogłem go spotykać?
— Widać, że Kocibród ma swoją hypotekę w Warszawie.
— Nie wiadomo. Może być tak, może nie; do Warszawy można od naszej strony przyjechać, ale można z niej także na dziesięć stron wyjechać.
— Wszystko jedno, ale ciekawość, w jaki sposób on tę rzecz przeprowadził. Na jakich warunkach nabył sumę, od kogo ją nabył, ile mu ustąpiono?