Strona:Klemens Junosza - Rozbójnicy w Warszawie.djvu/6

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Opryszek starego autoramentu wpadłby z towarzyszami na pryncypalną ulicę, narobił wrzasku, zbudziwszy wszystkie przekupki w całym cyrkule, zapaliłby kamienicę, zabrał pieniądze, oddzielił jednem cięciem noża brodę od podbródka starego jegomości, a córkę wsadziłby na konia, zawiózł do lasu i kazał jej gotować baraninę z czosnkiem dla swej zbojeckiej drużyny.
Jednem słowem byłaby awantura, krzyk i skandal! Zgorszyłyby się damy we wszystkich parafiach w Warszawie i na Pradze, a nie jedna nie mogąca się doczekać zamążpójścia panna, ogłosiłaby w Kurjerze Warszawskim, że jest do porwania zaraz lub od kwartału.
Bandyta warszawski urządza taką historyę znacznie inaczej. Przedewszystkiem pożycza sobie pieniędzy i udaje człowieka zamożnego, porządnego a pomimo to zakochanego, a raczej zakochanego a mimo to porządnego.
Stara się mieć zawsze świeży garnitur i być mocno klerykalnym w obec papy, idealnym w obec panny, a niesłychanie pozytywnym w obec starego adwokata, który jest niejako radcą prawnym tłustego jegomości.
Zamiast uderzyć tego ostatniego obuchem w łysinę, kandydat nowożytny zawraca mu głowę, tak zręcznie kłamie, tak blaguje, tak umié oszołomić starego kapitalistę, że ten otwiera przed nim swe serce i skarby i wyciągnąwszy nad sprytnym chłopcem dwie tłuste dłonie, oddaje mu rozamorowaną córę i przyzwoity kapitał, płacząc przy tem ze wzruszenia jak krokodyl...
Szczęśliwy bandyta unosi kapitały i wdzięki w pięknej karecie, a wyjechawszy za granicę, pędzi tam miesiące miodowe, w czasie których papa o pulchnem obliczu dowiaduje się o pieprzowo gorżkiej prawdzie i znowuż płacze...
Tym razem jednak jak bóbr, — już nie dla parady — serdecznie.
Otóż kilka obrazków z życia rozbójników warszawskich. Czy mam na końcu tego szkicu przylepić jak plaster sens moralny?
Sądzę, że nie.
Raz, że ludzie przekładają zwykle gotówkę nad sens, a powtóre, że w naszem dziennikarskiem rzemiośle robota z morałem dawno z mody już wyszła i nie popłaca, tak że dziś czytelnicy, oprócz wnoszenia przedpłaty w ratach miesięcznych lub kwartalnych, mają jeszcze obowiązek wyszukiwania sensu moralnego w artykułach, co (powiedziawszy między nami), nie zawsze jest możliwem...