— Dzieci powinny o tem wiedzieć i zaraz też napisałam trzy listy.
— Jabym napisał dwadzieścia trzy, żebym wiedział że krowa ożyje!
— Nie ożyje ona i od czterdziestu sześciu, to prawda, ale zawszeć to lżej na sercu, gdy się człowiek użali. Czyż nie prawda?
— Wcale nie.. Mnieby co innego przyniosło ulgę.
— Naprzykład?
— Żebym mógł wybić wszystkie zęby pastuchowi, który tę krowę na świeżą koniczynę puścił... Ale próżna rzecz; teraz się to nie praktykuje — bo sądy.. Wypędziłem go tylko i kto wie, czy nie będę miał sprawy o pensję i ordynarję do kwartału. Czy mam to wszystko opisywać dzieciom?
— A naturalnie.
— Co ich to obchodzi? Co ich może interesować nasza krowa, nasz pastuch, nasza strata, kiedy oni mają co innego na myśli. To nie gospodarze, nie nasi dziedzice, ale... djabli wiedzą jak nazwać, jacyś.. albo ja wiem.. przemysłowcy, fabrykanci, spekulanci..
— A córka?
— Ach córka. Tobie się zdaje, że jej nie przewrócą w głowie na pensji?
— Co znowuż!.
Strona:Klemens Junosza - Przeszkoda.djvu/69
Wygląd
Ta strona została skorygowana.