Strona:Klemens Junosza - Przeszkoda.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

żydowska, ani taczki, ale takie jakieś, ni pies ni wydra. Trudno, drogi kolego, gdy komu taki ćwiek wejdzie w głowę, to już niema sposobu.
— Mój kochany, pozwól — niech się usprawiedliwię.
— Z czego? Czem i jak? Jeździć na takiem czemś — to, słowo daję i grzech i wstyd i sensu za grosz niema. Jeżeli mnie kochasz daj słowo, że już nigdy tego znać nie będziesz że spalisz i potłuczesz to brzydactwo.
Długo jeszcze perorował pan Stanisław, ale w końcu i jego ogarnęło znużenie... Poszedł do hotelu — spać.