Strona:Klemens Junosza - Pan sędzia.djvu/163

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



X.

Szulim Angielski przybiegł zadyszany do apteki.
— Proszę wielmożnego pana aptykarza, rzekł, co to jest? niech mnie pan wytłómaczy co to jest!?
— Alboż ja wiem? ciężkie czasy Szulimku, psie czasy.
— Jak to czasy? co to czasy? co tu czasy są winne? Owszem czasy dobre są, nawet bardzo dobre! sama jaśnie pani hrabina z Wywłoki przysłała konie po naszego doktora i to jakie konie! aj waj jakie konie! sam turecki król lepszemi nie jeździ! Ona przysłała konie i lokaja coby un bardzo prosił panu doktorowi, że jaśnie hrabina ma wielgie szczyskanie kole serca — i żeby pan doktór zaraz do niej przyjechał.
— No więc cóż? — niech jedzie.
— Aj waj, co to niech jedzie? co to znaczy niech jedzie?
— Niech jedzie — to znaczy żeby jechał.
— Co to jechał? Niechby on leciał z piechotem, czy na parowe maszyne, czy na skrzydła od ptak, bo jak nasze miasteczko stoi — to jeszcze nie buło zdarzenia żeby hrabina ztąd od nas wzywała kiedy doktora! Zawsze ją lekowali albo zagraniczne doktorzy, albo warszawskie... tymczasem jak