Strona:Klemens Junosza - Pan sędzia.djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 149 —

wiem i jeszcze nie dziesięć i nie sto razy... Czy płakać po chłopie do śmierci, czy jak? I tak kobiecisko wyschnęło z onej żałości jak wiór i za czem? za chłopem! Mizeruje się niebożątko, a płacze, a pości, pacierze za niego mówi... Mocny Boże! ażeby zaś tak inaczej się było obróciło, a zamiast co jemu, jej się zmarło... to jeszczeby dobrze trawa na grobie nie porosła, a onby już za drugiemi latał, kunie by zajeżdżał do pannów! Niezgorszy człowieczysko był, choćby i nieboszczyk — ale zawdy chłop, nie inakszy tylo jak oni wszystkie... póki młode. A ten znów panisko, trochę niby krzywy, ale stateczny, tenby na nią jak na święty obrazek patrzył — ale co z tego kiedy ona taka zalamantowana chudziacka! Oj biedny, biedny je babski los na świecie, a nabiedniejszy tej kobiecie, co se takie zawzięte kochanie uwidzi... że go rydlem i motyką nie zasypie, płakaniem nie zatopi... i dzwonami nie przygłuszy. Wola Boga miłosiernego z nami!...
Wygadawszy się sama przed sobą przynajmniej, ulżya sobie trochę na sercu — i poszła do dzieci.
Mrok zapadał, szare cienie napełniały pokój. Młoda kobieta otworzyła okno wychodzące na niewielki ogródek i wpatrując się w gwiazdki, które już zaczynały na niebie migotać, marzyła; może o przeszłości swojej, szczęśliwej niegdyś, a później tak tragicznie przerwanej; może o tych dziatkach, które dla niej cały świat stanowiły obecnie — a może też rozważała w myśli słowa prostej baby wiejskiej usłyszane niedawno...
Postać małego, niepozornego człowieczka, stanęła jej na myśli. Zdawało się że w cieniach i mrokach szarej godziny przesuwa się ona, niby duch opiekuńczy jej dzieci, niby jakiś zwiastun lepszej doli, cichy, nienatrętny, trzymający się zdala, w ukryciu prawie, nie żądający niczego, nie proszący o nic — a jednak tak przywiązany i życzliwy...