Strona:Klemens Junosza - Pan sędzia.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



VII.

Sędzia, z córkami i z siostrą, wyjechał do Warszawy. Przedtem jednak ruchomości swoje wyprzedał, pozostawiwszy sobie tylko najniezbędniejsze sprzęty, które kazał przenieść do Komorowskiego, odtąd albowiem mieli razem zamieszkać do jakiegoś czasu.
Panienki bez wielkiego żalu opuściły miasteczko, do którego już nie miały powrócić — Anielcia szczególniej cieszyła się z wyjazdu. Przy pożegnaniu żartowała sobie z panny Kornelii, i jej dawnych zamiarów. Rozwiały się one i rozprysnęły jak bańka mydlana. Panna Szwarc nie myślała już o niczem więcej, prócz o swoim doktorku.
Całe towarzystwo miasteczka odprowadziło rodzinę sędziego do rogatek. Nikogo nie brakło. Był cały skład sądu, regent, aptekarz, młody doktór, stary Zabłocki i major.
Ten ostatni, ująwszy Anielcię za rękę, rzekł:
— Bywaj zdrowa, moja dziecinko... a jak ci kiedy wypadnie tędy droga... to przyjdź, pamiętaj, na cmentarz, zmówić pacierz na grobie starego majora...
Niejednemu łzy zakręciły się w oczach. Acielcia prze-